Argumentacja oparta na autorytecie nauki

reklama-kosmoenergetykiTreść reklamy Warszawskiej Akademi Kosmoenergetyki Klasycznej doskonale koresponduje z tym, co dzieje się w światku astrologicznym, w którym mamy przecież różnego rodzaju instytucje, których nazwy sugerują, że mają one coś wspólnego z nauką, a tak przecież nie jest. Mam tu na myśli twory takie jak: Akademia Astrologii W. Jóźwiaka; Międzynarodowa Akademia Astrologii Humanistycznej i Kosmoekologii Kultury L. Weresa; pseudonaukowa fundacja Instytut Badań nad Astrologią R. Marzewskiego; Instytut Astrologii Humanistycznej A. Święcha; Akademia Astrobiologii w Łodzi; etc.

Zjawisko to bardzo trafnie opisała Monika Kostro w swojej pracy pt. »Komputer zamiast szklanej kuli, czyli wizerunek „profesjonalnego astrologa” jako strategia legitymizująca dyskurs astrologiczny«, w której autorka pisze:


W dyskursie astrologicznym szczególną rolę odgrywa argumentacja oparta na autorytecie Nauki: cytuje się nazwiska wybitnych uczonych uprawiających w przeszłości astrologię, przytacza pozytywne opinie naukowców na jej temat, przywołuje osiągnięcia współczesnej nauki mogące stanowić uzasadnienie astrologicznych twierdzeń. W tym miejscu chciałabym ograniczyć się do przedstawienia dwóch najbardziej charakterystycznych sposobów wykorzystania autorytetu Nauki w celu uwiarygodnienia etosu astrologa.

Pierwszą strategią jest akcentowanie akademickiego wykształcenia astrologów, najlepiej popartego tytułem naukowym, nawet jeśli nie ma ono wiele wspólnego z działalnością astrologiczną. […] Kult tytułów naukowych widoczny jest zwłaszcza w reklamach szkół psychotronicznych. Na przykład w ulotce istniejącej przez pewien czas Międzynarodowej Akademii Astrologii Humanistycznej i Kosmoekologii Kultury nazwiska wszystkich wymienionych wykładowców poprzedzone są oficjalnym tytułem „dr” lub „mgr”, a tam, gdzie to niemożliwe, przedrostkiem „spec”. […] Możliwości intelektualne astrologa zostają w ten sposób potwierdzone instytucjonalnie i legitymizują astrologię, gdyż z przesądu staje się ona dyscypliną wiedzy dysponującą argumentami zdolnymi przekonać krytyczny umysł naukowca, zwłaszcza że astrologowie z przeszłością akademicką lubią podkreślać, że zainteresowali się astrologią ze sceptycyzmu i dopiero pogłębione studia, przeprowadzone z chęci wykazania fałszu tej dyscypliny, przekonały ich o jej wiarygodności.

Drugim sposobem wykorzystania autorytetu Nauki w kreowaniu wizerunku „profesjonalnego astrologa” są, […] konotacje o charakterze argumentu z autorytetu (connotations autoritaires), czyli używanie terminów należących do innych dyskursów cieszących się autorytetem, w tym wypadku dyskursu akademickiego. I tak, z jednej strony, opis pracy astrologa inkrustowany jest terminami sugerującymi jej naukowy charakter („prowadzone badania”, „praca badawcza”, „dorobek badawczy”, „placówka badawcza”, „hipoteza badawcza”, „eksperyment”, „powtarzalność wyników”, „definicja zakresu pojęciowego pola horoskopu” itp.), z drugiej zaś strony, terminami zapożyczonymi z nauk szczegółowych, zwłaszcza z psychologii, której astrologia chce dorównać. Nawiązania do tej dyscypliny rzadko przybierają w dyskursie astrologicznym formę uporządkowanej i pogłębionej refleksji, przeważnie są to właśnie mające legitymizujący charakter wyrywkowe użycia słów-wytrychów – „archetyp”, „synchroniczność”, „sesja terapeutyczna”, „przepracować problem”, „blokada” itp. – konotujące jedynie psychologię. Używając tych terminów, astrolog nie tylko przywołuje autorytet Nauki, ale również poświadcza swój własny autorytet „astroterapeuty”, który z równą łatwością posługuje się fachowym słownictwem astrologicznym, jak i psychologicznym.


Dlatego przestrzegam – nie dajcie się zwieść tytułom naukowym astrologów i naukowo brzmiącym nazwom ich organizacji, gdyż są to jedynie strategie mające na celu unaukowienie pseudonaukowych bredni. Nie każdy profesor jest zdrowy psychicznie, czego przykładem jest posłanka Pawłowicz. Nie każdy instytut ma coś wspólnego z nauką, czego przykładem jest instytut R. Marzewskiego, który obecnie lansuje się jego prezesa, co nie przeszkadza mu sprzedawać astrologicznych metod antykoncepcyjnych, które przy powstawaniu były dedykowane Dziewicy Maryi (więcej o tym bulwersującym procederze pisałem w tym miejscu http://bit.ly/22Cjfx3).