Włodzimierz Zylbertal wyjaśnia, dlaczego naukowe eksperymenty dot. zjawisk paranormalnych nie wychodzą. To tłumaczenie jest stronnicze i pomija istotne fakty.
Wojciech Jóźwiak na swojej stronie ostatnio opublikował tekst, pod którym w komentarzach rozegrała się dyskusja. Jest tam parę twierdzeń, których krytyka powinna wystarczyć na kilka wpisów. Zacznijmy od „mądrości” Włodzimierza Zylbertala:
»Ciekawym zjawiskiem jest coś, co można nazwać „Efektem Randiego”. […] Otóż ów efekt - całkowita klęska wszelkich „para” w przytomności osobników pokroju Randiego, wynika ni miej, ni więcej tylko z... odpowiedniego zestrojenia umysłu człowieka. Nie od dziś wiadomo, że zjawisk „para” nie można doświadczyć „na trzeźwo”; aby zaczęły kręcić się wahadełka, albo uruchomiła się intuicja wróżbity, trzeba wprowadzić umysł w kontrolowanie zmieniony stan świadomości. [...] Ale, jeśli się astrologowi utrudni, lub wręcz uniemożliwi takie wejście w odmienny stan świadomości, wiedza astrologa będzie niespójna, zacznie on regułami „strzelać na oślep” - a wtedy Wiseman, czy inny Randi wykrzyknie z trumfem: oho, astrologia to bzdura!«. — W. Zylbertal, źródło
Ma to być argument na niekorzyść eksperymentów naukowych dotyczących zjawisk paranormalnych. Zawiera w sobie tezę, że astrologia i inne zjawiska paranormalne działają pod warunkiem, że umysł badanego zostaje wprowadzony w odpowiedni stan. Argumentacja ta zdradza niewiedzę autora na temat sposobu przeprowadzania tego typu eksperymentów oraz jest nietrafiona z kilku powodów:
1. Osoby, które decydują się wziąć udział w eksperymentach Jamesa Randiego, Richarda Wisemana, czy Chrisa Frencha, zgłaszają się dobrowolnie i nikt ich do tego nie zmusza. Bada się więc zdolności kogoś, kto wie, jak taki eksperyment będzie wyglądał i nie zgłasza do tego zastrzeżeń, co przed eksperymentem zostaje potwierdzone podpisaniem stosownego oświadczeniaprzez badanego. Zachęcam do zapoznania się z filmem, który pokazuje, jak Chris French na zlecenie fundacji Randiego badał radiestetów:
Na filmie widzimy, że jest tam luźna atmosfera, nikt badanych nie pospiesza i nie przeszkadza im w osiągnięciu skupienia czy wprowadzenia umysłu w odpowiedni stan. Więcej o tym eksperymencie oraz o innym, gdzie badano jasnowidzącą, można dowiedzieć się w wywiadzie Wisemana z Frenchem, z którego dowiadujemy się, że naukowcy robią wszystko, by warunki testu odpowiadały osobom badanym.
2. Istnieją eksperymenty naukowe, w których badacze dbają o to, by badani znaleźli się w naturalnym dla nich środowisku, np. w swoim własnym domu. Np. w latach osiemdziesiątych Hendrik Boerenkamp i Sybo Schouten przez pięć lat badali zdolności dwunastu znanych holenderskich wróżbitów. Badacze kilka razy w roku odwiedzali każdego wróżbitę w jego domu, pokazywali zdjęcia i prosili o przekazanie im jakiejś informacji na temat osoby na zdjęciu. To samo było robione w grupie kontrolnej, która składała się z losowo wybranych osób. Okazało się, że informacje od wróżbitów nie były bardziej trafne niż uzyskane od osób z grupy kontrolnej. Tutaj mieliśmy do czynienia z naturalnym środowiskiem, w jakim na co dzień znajdowali się wróżbici, którzy mogli dzięki temu osiągać stan umysłu, jaki osiągają podczas normalnych wróżebnych sesji, a mimo to wyniki świadczyły na niekorzyść ich umiejętności.
3. W zeszłym roku trzech polskich astrologów postanowiło poddać się testom dopasowania. Mieli napisać horoskopy dla różnych osób. Osoby te następnie dostawały do wyboru horoskop swój oraz kogoś innego, z których miały wybrać najbardziej pasujący do siebie. Wynik eksperymentu (24 poprawne dopasowania na 40 prób) był porażką astrologów, gdyż okazało się, że prawie połowa osób nie utożsamiła się ze swoim własnym horoskopem. Zwracam uwagę na fakt, że ten test był organizowany przez astrologów i trwał kilka miesięcy. Wynika z tego, że astrolodzy mogli pracować w dogodnym dla siebie środowisku i jeżeli mieliby taką potrzebę, to bez problemu mogli przed przystąpieniem do pisania interpretacji wprowadzić swój umysł w odpowiednie — jak to mówi Zylbertal — „nietrzeźwe” stany. Mimo to eksperyment pokazał, że wyniki, jakie uzyskali astrolodzy, nie były lepsze od tego, czego można się spodziewać z rachunku prawdopodobieństwa. Więcej o eksperymencie możecie przeczytać w tych miejscach: 1. http://on.fb.me/1LLIwgg; 2. http://on.fb.me/1L8Cd72; 3. http://on.fb.me/1L45Laj 4. http://bit.ly/2aXDYrb.
4. W zeszłym roku przed wyborami prezydenckimi P. Piotrowski oraz P. Gibaszewski twierdzili, że wygra Bronisław Komorowski. W tym roku przed głosowaniem dotyczącym Brexitu obaj astrolodzy twierdzili, że Wielka Brytania nie wyjdzie z Unii. Przecież nikt ich nie zmuszał, nie wpływał na nich, nie przeszkadzał im w osiągnięciu odpowiedniego stanu umysłu przed napisaniem nieprawdziwych prognoz.
Reasumując: W. Zylbertal wprowadzając pojęcie „Efektu Randiego” popełnia kilka błędów. Pokazuje, że nie wie o istnieniu eksperymentów, podczas których badający starali się wytworzyć korzystne dla osoby badanej środowisko, w którym bez problemu mogła się wprowadzić w odpowiedni stan. Zupełnie pomija nieprawdziwe prognozy, jakie znajdziemy na stronach internetowych astrologów, którzy mogą je pisać w komfortowych dla siebie warunkach. Niesłusznie zakłada sensowność uprawiania astrologii, która szwankuje nie ze względu na kłody, jakie badacze rzucają astrologom pod nogi, lecz dlatego, że jest przesądem, którego sprawdzalność nie przewyższa tego, co możemy uzyskać rzucając monetą.